Kończy się nam niedziela. Jutro poniedziałek. Co niektórzy już mają smętne miny. Inni wręcz przeciwnie... Przyznaję, sama jestem gdzieś pośrodku. Nie jest tak, że nie lubię poniedziałku, ale nie mogę z ręką na sercu powiedzieć, że go kocham. Myślę jednak, że jestem na dobrej drodze do zaprzyjaźnienia się z nim.
Uważam, że to czy się ten pierwszy dzień tygodnia lubi czy też nie, zależy od nastawienia i ogólnie od tego jacy jesteśmy (wiem, wiem, Ameryki nie odkryłam, ale co tam - to nie blog podróżniczy). Można pomyśleć tak:
No nie, znowu poniedziałek, znowu do tej beznadziejnej roboty. Tyle strasznych rzeczy mnie czeka. Do piątku tak daleko. Jak ja to wytrzymam?
... ale można i tak:
Jejku, jutro poniedziałek. Zaczyna się kolejny tydzień. To jakby "nowy początek". Mogę zrobić tyle ciekawych rzeczy. Mam szansę naprawić stare błędy i zrobić to, co do tej pory mi się nie udawało. Ciekawe, co dobrego ten tydzień przyniesie.
Osobiście wolę to drugie podejście. A co dokładnie robię, by oswoić poniedziałek?
Osobiście wolę to drugie podejście. A co dokładnie robię, by oswoić poniedziałek?
- W niedzielę wieczorem zerkam do kalendarza, by zobaczyć co dobrego przyniosą kolejne dni - a szczególnie ten, o którym mowa wyżej. Może zaplanowałam jakieś spotkanie z przyjaciółmi albo wyjście do kina itp? Jeśli tak, od razu mi lepiej.
- Kiedy kalendarz pokazuje, że nie zaplanowałam żadnych fajnych rzeczy, staram się takową wymyślić i ulokować w konkretnym dniu (wtedy od razu cały tydzień robi się fajniejszy), np. planuję, że w poniedziałek pójdę kupić sobie książę. O taak... Kupowanie książek kocham bardziej niż kupowanie ciuchów :-).
- W poniedziałek, po przebudzeniu staram się właśnie pomyśleć "Ciekawe co dobrego mnie czeka w tym tygodniu".
- Staram się dobrze rozpocząć ten dzień. Co to znaczy? Np. to, że pracując w domu (tak, pracuję na etacie, ale z domu) nie mam powiedziane, że o 8 muszę być w pracy. Jednak mój etat dziennie wynosi 7 godzin, więc o której pracę bym nie zaczęła, te 7 godzin muszę w niej być. Często sobie planuję, że np. jutro zacznę pracę o 8 i skończę o 15 i... guzik z tego wychodzi, bo jak wiecie, jestem śpiochem. Dobrze rozpoczęty poniedziałek znaczy tyle, że jak zaplanuję sobie, że do pracy wstanę właśnie na 8, to wstanę :-). Przyznaję, z tym punktem mam jeszcze sporo trudności, więc cały czas nad sobą pracuję.
- Wmawiam sobie, że ten tydzień, a więc i poniedziałek właśnie na pewno będzie lepszy od poprzedniego. Działa kojąco szczególnie wtedy, kiedy ostatni tydzień nie był zbyt ciekawy.
- Staram się traktować poniedziałek, a z nim nowy tydzień, jako świeżą szansę. Na naprawienie błędów, zrobienie tego, czego do tej pory mi się nie udawało, doświadczenie nowych rzeczy.
Tyle ode mnie.
A jak tam jest z Wami?
Lubicie poniedziałki czy nie bardzo? Macie jakieś swoje sposoby na oswojenie tego dnia? Podzielcie się nimi w komentarzach.
Miłego poniedziałku! I tygodnia... :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz