Dodam, że uczestnikami warsztatów były zarówno osoby sprawne, jak i niepełnosprawne. Dziewczyny. Tak się złożyło choć nie było to głównym zamierzeniem organizatorów.
Największy spór powstał zaś o to czy zdrowie stawiać na samym szczycie piramidy czy też je zdegradować? Uprzedzę fakty i napiszę, że nie rozstrzygnęłyśmy tego i druga część zadania została niewykonana.
Znacie te wszystkie życzenia przede wszystkim zdrowia i powiedzenia typu bo jak jest zdrowie, to wszystko jest? Ja znam i wcale tak nie uważam... bo nawet jak nie ma zdrowia, to może być wszystko, a przynajmniej wiele. Czy to, że jestem niepełnosprawna oznacza, że nie będę miała nic od życia? Nie sądzę. Czy mam czekać aż jakimś cudem wyzdrowieję (oj, to sobie poczekam :D), żebym nagle mogła stwierdzić, że mam zdrowie, to i mam wszystko inne?
W trakcie realizacji naszego zadania, jedna z dziewczyn podniosła argument, że jak kilka lat temu poważnie zachorowała, to zarówno ona, jak i jej rodzice, musieli rzucić wszystko i podporządkować się leczeniu i idei zdrowienia (że tak ją szumnie nazwę), dlatego ona dała by zdrowie na pierwszym miejscu piramidy.
Co ja na to?No dobrze. Gdybym za chwilę się przewróciła i złamała nogę i rękę, przestałabym pisać tego posta, rodzice pewnie zawieźliby mnie na pogotowie lub do szpitala. W czasie tej "wycieczki" na pewno nie myślałabym o tym, że jutro przydało by się wstać do pracy. Tak samo, gdyby na przykład zmarł ktoś z moich bliskich. Nic innego by mnie wtedy nie obchodziło. Wracając więc do sytuacji dziewczyny, uważam, że zarówno ona, jak i jej rodzice, zachowali się tak, jak każdy człowiek zachowałby się w sytuacji nagłej, niespodziewanej, wyjątkowej. I to jest jak najbardziej zrozumiałe.
Jeśli jednak jest się osobą chorą czy niepełnosprawną od dłuższego czasu lub od urodzenia (tak jak ja) temat zdrowia musi być ważny, ale nie może być jedyny i najważniejszy w życiu. Inaczej się zwariuje. Osobiście nie mam zdrowia w potocznym jego rozumieniu, a pomimo tego mam masę rzeczy przyjaciół, własne pasje, marzenia, pracę. Oczywiście chodzę na rehabilitację, staram się usprawniać, ale nie myślę cały czas o tym, że nie mam zdrowia, jestem osobą niepełnosprawną i z tego powodu coś mnie omija. Gdyby tak było, byłabym okropną osobą, nie do wytrzymania. Jeśli chcę się realizować, spełniać, to chcę robić to teraz, a nie jak przyjdzie zdrowie, bo mogę się nie doczekać. Poza tym nie zamierzam spędzić całego życia na czekaniu.
Sama życzę najczęściej ludziom odwagi w marzeniach i ich spełnianiu, bo według mnie właśnie spełniające się marzenia, dodają blasku codzienności i sprawiają, że chce się żyć.
A Wy jak podchodzicie do kwestii zdrowia? W którym miejscu we własnej piramidzie wartości byście je umieścili?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz